Wiersze

Refleksje styczniowe

I

Mija styczeń, a przecież dopiero jedliśmy makiełki,
karp niespokojnie pływał w wannie, jakby przeczuwał,
że już wkrótce będzie zjedzony przez gości.

Twarz małej Patrycji zachodziła łzami, kiedy tata z dziadkiem
walczyli z rybą, zadając jej kilkakrotnie ciosy tłuczkiem do mięsa.

Jeszcze parę dni temu, kilka godzin wcześniej, dziewczynka
patrzyła w bezbronne, karpie oczy. Wymyśliła nawet imię.

II

Mija styczeń, a święta i Sylwester jeszcze brzmią
donośnym echem. święta bardziej, bo rodzice zaciągnęli
kredyt – gotówka od ręki – raty do kolejnej Wigilii.

Wigilia u nas, więc większość rodziny odetchnęła z ulgą.
Przyszli, opłatek – ogólny, bo pokój niewielki i trudno się
przepychać do siebie, między stołem, a choinką.

Wujek Witek przyniósł Absolwenta, dostał szmatą od babci.
Mikołaj nie przyjechał, nie kazali mi mówić wierszyka.

III

Mija styczeń, moja dziewczyna jest w połowie cyklu
odchudzającego, kupiła niezbędny sprzęt, ma płyty DVD
z fitnessem i stos czasopism. Jemy obiad – prosi o dokładkę.

Powiedziałem sobie: nie będę narzekał na władzę, nawet
lokalną, zacznę kasować bilety w tramwaju, przestanę
bojkotować telewizję publiczną i zapłacę zaległy abonament.

Czas realizować noworoczne postanowienia.
Albo zacznę w przyszłym tygodniu.

Wiersze

Obcy

Nadal obcy, wyobcowany wobec świata,
sąsiada, co piętro niżej mieszka.
Jeszcze młoda kobieta spod czwórki
i dłonie obce, chłodne, osuwające się
z wolna, wzdłuż granicy koszuli.

Pokój pełen staroci, gazet, których nikt
nie czytał, guzików, na krześle wiszą
koronkowe majtki. Tykanie budzika wyrywa
włosy z głowy, a z nimi kawałki myśli.

Zadawać pytania, szukać.

Odpowiedź dostrzec w grymasie wiatru,
w przeciągu pięści światła.

Wiersze

Droga

nasza wyprawa dobiega końca
to jest granica Poznania

jeszcze dwie torby w oczekiwaniu
na taksówkę rozglądam się

żółte firanki stara szafa
ściana pełna zdjęć a tu

na pożółkłej pocztówce wspomnienia
w brązowych oczach blednie światło

Wiersze

Zmiana warty

wiatr rozwiewa jej brązowe włosy są długie
styczniowe spacery pozornie odwrócone pory roku

na ulicach nie ma śniegu są jakby bledsze
światła mijających nas pojazdów i jej oczy

nie błyszczą jak dawniej ciemności
zwiastują sylwetki wychudzonych kotów

chłodne dłonie nieporadnie wyznaczają granice
ekstrema lokalne na mapie jej ciała

stoję w brudnej bramie oblizuję usta
spękane jak dno wyschniętej kałuży

Wiersze

Tam jest to miejsce

Przestało padać. Jest okno, które poznaję.
Iskra światła rozproszona przez kroplę rosy
zwęża źrenice czasu. Dystans wydłuża się
pozornie.

Obraz odwrócony. Kolejny opuszczony dom,
kobieta której nie było. Zabawy w piaskownicy
z dzieckiem, którego nie było także.

Życie pozornie płynie czasem. Zbyt wiele
wskazówek, zbyt wiele dróg usypanych
z ziaren piasku zamkniętych w klepsydrze.

Wiersze

Kolorowanka dla dorosłych

życie przestało być budzącym się motylem
majową łąkę zastępuje odrapana podłoga
w wilgotnych ścianach mieszkania socjalnego

na niewielkiej wyspie ze sprężynami budzi się mąż
wstawiony jak drzwi po ostatniej bitwie na miecze
zwiastuje burzę z piorunami i ulewne deszcze

(tego wieczora lał ją wielokrotnie)

życie zamknięte w próchniejącej szafie
siedzi w kącie tuląc szmacianą lalkę

próbuje zatrzeć ślady mijających się dni
na spękanych i brudnych szybach twarzy

Wiersze

ZZA

Kiedy zaczął mamrotać drżał, najpierw ręce i głowa,
skrzypienie sprężyn stawało się regularne.
Nogi samowolnie uderzały w barierki. Kilka razy wstawał
nieświadomy i zrzucał z szafek nieswoje rzeczy.

Zabrał mi książkę i rozlał herbatę. Kiedy znowu wyrwał igłę
kroplówki, wybiegł z budynku, od razu wezwaliśmy siostry.
Dopiero portier przy bramie zdołał go zatrzymać.

Przywiązany bandażami do łóżka odgrażał się, że ma kolegów.
Wrzeszczał, że te kurwy, co go związały zapierdoli.
Później wołał syna i żonę. Jęki sześćdziesięciolatka
wylegające na korytarz.

Nie daliśmy mu żyletki ani noża, o które błagał.
Jeszcze nas zarżniesz chuju, jak zaśniemy.

Wiersze

Trzymanie na duchu

Utrzymuje nas państwo za nasze podatki
na tej sali, gdzie śpimy, leżymy,
czytamy gazety, jest dużo
pozornego śmiechu.

Nasze ciepło nierejestrowane
w dłoniach żon ani matek,
jedynie na wykresie temperatury
w karcie ogólnej.

Na ścianie telewizor z otworem
na dwuzłotówki. Tadek wrzuca trzy,
przedłużając nam czas
o kolejne dwanaście godzin.