Słyszę wyraźnie.
Dźwięk dobiegający z kuchni
krople wody gromadzą się
na krawędzi kranu. Ciasno.
Skaczą w białą przestrzeń
umywalki. Szybko stają się
nie do zniesienia.
A wszystko zaczynało się
niepozornie żadnych proroczych
znaków świateł latarni morskiej.
Setki kropli ginie
w labiryntach pordzewiałych rur,
które kiedyś miały prowadzić do morza.