Wiersze

Po-rachunek

Nie tworzę obrazu czytelniczek, chcących zapoznać się
z moimi wierszami. Nawet, jeśli któraś wygląda jak Megan Fox,
tak idealnie ukształtowana na zdjęciach w FHM’ie.

Moje myśli, patrzenie przez okno w tramwaju, zapach
stłumionych podróżnych. Wtedy poezja nie jest idealna,
a mój język zapisany to nie Photoshop, przecież nikt

nie zapłaci za niego siedem tysięcy, a wersji pirackiej
nie ma – chyba, że mnie sklonują. Poza tym narzekam,
zjadam, zasypiam, kupuję w osiedlowych sklepach,

oglądam porno, oddaję mocz, bywam przemęczony, brudny,
nieobecny i ja na nich nie głosowałem, jak niemal wszyscy
napotykani. I po co zbawiać wierszem, lepiej się z nim bawić.

Wiersze

Sceny nocne

Tej nocy to był huragan. Działo się
jak w najlepszych filmach akcji. Tylko bez
powtórek, kaskaderów, make-up’u, premii
za dotrzymanie terminów. Było cięcie, jedno
za drugim, silne, zdecydowane. Krew była
niemal wszędzie. Nie ketchup, wiesz że nie
lubię go używać. Leżałem przy szafie, wspominając
lunapark, bo kręci się wyraźniej coraz:
sufit, ściana, sufit, ściana, trzask i pękło.
Jeszcze drżenie powieki, trzask, po schodach
wbiega sąsiadka, słychać syreny, fale, światło,
widzę błyski, syreny są blisko, krew nie zasycha
na koszuli, bez kaskaderów, huragan, film akcji.
Dogasa, gaśnie światło. Jeszcze tli się iskra
w oku, cięcie. Syreny przywołują mnie.