I tak powiem, Powiedzenia i przysłowia

„Kocha się nie za coś, lecz pomimo wszystko”

Ta modyfikacja słów Jana Twardowskiego wydaje się niezbyt przystawać do realiów, szczególnie dzisiejszych. Czy naprawdę kocha się nie „za coś”?

Raczej oczywiste, że tak nie jest. Te romantyczne i wzniosłe hasła o bezinteresownej miłości i kochaniu są dobre w ckliwych powieściach i wierszach. W rzeczywistości kochamy głównie za coś.

Jakby na to nie patrzeć, tak właśnie jest. Pomyślcie o tym. Czy można kochać pomimo wszystko? Czyli pomimo co? Tylko nie mówcie, że pomimo burz i pomimo łez… niestety, to tak nie działa, choć pewnie bardzo byśmy chcieli. W grę wchodzi wiele czynników – choćby nasze potrzeby, pragnienia, oczekiwania. W przypadku trudnych i ciężkich relacji, jeśli „mimo wszystko” darzymy kogoś uczuciem, to także nie oznacza to automatycznie, że czujemy coś „pomimo wszystko”. Najpewniej jest „coś” co powoduje taki stan rzeczy. I nie zawsze jest to coś pozytywnego.

Wiersze z rymem

Apokalipsa letnia

Letnie słońce powoduje oparzenia na jej ciele.
Ultrafiolet to jej imię. Będę tęsknił, mój aniele.

Wiersze

Don Felipe nie płaci alimentów

To jest miłość, najdroższy. To jest miłość wprost
z brazylijskich seriali. Don Felipe jest gangsterem, a ja
zawsze chciałam być dziewczyną gangstera, misiu.

(Nie pisz schematycznych wierszy, dziewczynko.
Nie używaj ogranych zwrotów, chłopczyku.)

Na kolację filet z wiersza kupiony w dyskoncie spożywczym.
Cała Polska czyta dzieciom, cała wiara zapierdala po markecie.

Lubisz wiersze, malutka? Wiersze bez kości, łagodne i świeże
wiersze na patyku w polewie kakaowej albo podgrzane w mikrofali.

Wiersze kapitana Iglo w złotej panierce, takie na konkurs
o lecie i naszym ulubionym miejscu, kwiatuszku.

(To nie jest dobry wiersz bo autor korzysta
ze znanych motywów reklamowych.)

Na łące rosną wiersze. Na łące wśród traw,
pszczół i ogarniającego nas ciepła, byliśmy
małą cząstką świata, kotku.

Ale tego dnia mieliśmy zacząć nowe życie. Napiszę
o tym następny wiersz. To jest liryka osobista. To jest
liryka odgrzewana. To jest miłość, więc muszę odejść.

I nie zatrzymuj mnie, nie zatrzymuj! Zatrzymam się
w pięćset dwudziestym czwartym odcinku mojego
serialu. Don Felipe nie płaci alimentów.

(ciągle biegasz w moich myślach kochanie, kochanie!)

 

Wiersze

Droga

nasza wyprawa dobiega końca
to jest granica Poznania

jeszcze dwie torby w oczekiwaniu
na taksówkę rozglądam się

żółte firanki stara szafa
ściana pełna zdjęć a tu

na pożółkłej pocztówce wspomnienia
w brązowych oczach blednie światło

Wiersze

Pięć minut

dwudziesta trzecia za pięć minut
jasnożółte światło latarni
walczy zaciekle z mrokiem
zacieram marznące ręce i stoję
zamyślony nierozmowny
zabieram cię w odległą podróż
nie mamy bagażu biletów
tylko siebie i kilka spraw niezałatwionych
ty masz zazdrosnego chłopaka
ja ślady szminki na ubraniu
więc ruszajmy chłodno
spoglądasz na mnie podziwiasz
ciemnoszare bezgwiezdne niebo
opowiadam o poezji choć nigdy
nie czytałem poezji żadnej
tylko ciało twoje i myśli
więc ruszajmy
naszą gramatykę tworząc
nasz automat skończony nieudolnie
poza rozkładem pięć minut

Wiersze

Przebudzenie

Piąta rano. Pierwszy promień słońca
prześlizguje się przez drobinki
okiennego kurzu, na stole szklanka,
a w niej resztki wczoraj, zatopione.

Okno. I nie pamiętam snów tej nocy
byłem rycerzem, strażakiem, może ekspedientem
w Mc Donalds’ie, uśmiecham się szyderczo
przełykając ślinę. Coś musiało
wydarzyć się, splątany pościelą, ledwo
przebudzony wciągam bakterie fruwające
w powietrzu czuć lepkość, zapach jej ud.

Nie potrafię zapomnieć o tej kobiecie
na wpół senny, nieprzespane noce pętlą się
na strychu wyobraźni, na krańcu rzeczywistości,
bo przecież była, po coś poznałem ten smak.

Bataliony słonecznego światła zdobywają czoło,
przejaśnia się, być bliżej i więcej,
ujrzeć świat wędrując po krawędzi szklanki.