Wiersze

Życzenia z pokoju

Czasami jesteś jak to osiedle. Jak blok huczysz
od plotek. Tego zamknęli, tamtą okradli, pies znowu
sika na klatce. Nierozerwalne motywy. Rozdarte mapy

rzeczywistości. Trzecie piętro. Zupa na gazie. Oni
na gazie. Czasem jęczą, potem jakieś wrzaski. Czasem
wali w drzwi bez opamiętania. Ona nie chce go wpuścić.

Gdyby tak jebło kiedyś porządnie. Zostałyby po nich
niedopałki rozsypane na półpiętrze. Skłębione myśli,
dym papierosowy niesiony melodią disco polo.

Wiersze

Alfabeton

nie jestem poetą bo czasami chodzę
w dresie i siedzę pod blokiem na ławce
nie mam prawa ale mam jazdy i lubię
rozbierać kobiety używając języka
znanego nie tylko w kręgach moich fanek

gdy na konkursie czytam wiersz
jakbym czytał na klatce Marzenie
rozumiem że nie jestem poetą
bo cholernie brak mi liryzmu i ciepła

a ona siedzi w kącie niepozorna
wsłuchana w odpływy i przypływy fal
mojego głosu

a ona siedzi w kącie nie jestem poetą
a ona zabiera mnie do domu otwiera okno
kochamy się zaciekle do ostatniej kropli
aż wiatr za oknem przeleciał billboardy
szumią o tym drzewa zdradzone

Wiersze

Klatka z codzienności

kiedy ciekawa chciałaś dotknąć pierwszy raz
rozmawialiśmy o zakładaniu konta przeprowadzce
wspólnych wyjazdach do górskiej chatki babci

tylko tam moglibyśmy wspiąć się na wyżyny
dokończyłbym książkę ty zrzuciłabyś parę kilo
i byłaby pewność że nie zmarnujemy czasu

za drugim razem bliżej poznania dwuznaczne
wykręty i stało się leżymy razem na małej sofie
od kilku lat praca ósma – szesnasta i nerwy słabe

wstać wcześnie kupić bułki mleko pies
obowiązkowo dwie kupy i osiem sików sąsiad
hejnał wariacki za sklepem ustawiam zegarek

kolejne zetknięcia przypadkiem jak wyrok
gdy kochanek sześć to mężczyzn dwunastu
czysta matematyka nieczyste zagrania

ktoś wkręcił słoik zamiast klosza na klatce
pierdoleni artyści amatorzy rozrzucania
butelek petów reklamówek i kolorowych gazet

kiedyś spędzałem godziny na półpiętrze
każdą prawie z inną dziewczyną i każda prawie
chciała tam wracać dotykać pamiętam

i jeszcze całowanie na skrzyni od elektryki
żebyś ty umiała tak pieścić jak dawniej ona
mógłbym nawet przynosić pachnące kwiaty

zapytaj gdzie kończy się ta historia
wypisana sprayem na klatkach pamięci
skądś znam te obrazy a ty się uśmiechasz

pożółkłe kartki w kalendarzu na ścianie
nie obchodzimy już świąt one nas nie obchodzą
więc nie dostaję czerwonej kartki wyblakła

Wiersze

Z biegiem czasu

powinienem uczyć się do egzaminów
a znowu biegam po mieście bez pomysłu

czy kiedy przeczytasz ten wiersz
zechcesz pobiec ze mną? spojrzałem na blade
światło żarówki i zrozumiałem

tyle kobiecości masz w sobie i te
spacery po klatce twojego ciała
sprawiają że nagle staje
czas

biegam palcem po krągłościach żarówki
ciepło i grzesznie, sparzyć się
kropla lepkiego potu spływa
po moim czole

oblewam się herbatą
którą mi zaparzyłaś
jutro oblewam egzamin

Wiersze

Obcy

Nadal obcy, wyobcowany wobec świata,
sąsiada, co piętro niżej mieszka.
Jeszcze młoda kobieta spod czwórki
i dłonie obce, chłodne, osuwające się
z wolna, wzdłuż granicy koszuli.

Pokój pełen staroci, gazet, których nikt
nie czytał, guzików, na krześle wiszą
koronkowe majtki. Tykanie budzika wyrywa
włosy z głowy, a z nimi kawałki myśli.

Zadawać pytania, szukać.

Odpowiedź dostrzec w grymasie wiatru,
w przeciągu pięści światła.

Wiersze

Na klatce, Marzenie

szare tu i tam szare odrapane patrzą

spacer ze znajomym z dziewczyną z psem
wieczorem często stoimy pod blokiem
zachodnia jest tylko odzież
i telefony z drugiej ręki
psy robią kupy na trawniku
jeden sąsiad też po takich nikt nie sprząta

wszyscy mieszkamy w klatkach
agresywnie depczemy trawniki

(spółdzielnia ostrzega – szanuj zieleń)

chłopaki ganja-ją się z płytami
chodnikowymi.

szare tu i tam szare odrapane śpią tylko
czasem ktoś wdepnie w gówno
w kałużę perspektyw pod blokiem

na klatce napis – Marzenie

Wiersze

Krystyna z gazowni rozmawia przy kawie z panią Goździkową

Ten nowy sąsiad spod siódemki, on ma dużego,
co też pani mówi, pani Krystyno, a instruktor
fitness spod trójki? I te bokserki wykrojone
na miarę dwudziestego pierwszego wieku,
droga koleżanko, on ma najmniej dwadzieścia pięć.

Mąż ma bóle w okolicach i nie daje mi
zasnąć, sapie jak pies sąsiada, albo jak sąsiad
kochana koleżanko, niechże pani da spokój,
pani Goździkowo, ja swoje wiem, chłop z targu
ma duże jajka, odwiedzam go co trzy dni.

Chciałabym dużego, ja to wolę mniejsze,
łatwiej przechować, a i roboty przy takich
niewiele, racja sąsiadko, tylko pociecha
także mała, coś za coś, duże psy robią
duże kupy, to nie są zwierzęta do bloku.