Wiersze

Odkrywanie planet

Powiedziała: opowiedz jakąś historię.
Niech będzie o tobie i o mnie. Jesteś poetą, a ja
zakochałam się kiedyś w poecie, był delikatny,
opowiadał mi o lepszym miejscu
i byliśmy przez chwilę jak jedność,
a wiatr potargał mi włosy.

Powiedziała: byłam w gimnazjum, więc wiem,
co to zmarnować trzy lata, jesteś poetą, który może
mieć moje młode ciało, tknąć we mnie iskrę.
Opowiedz mi o potrzebie, o świecie, o świcie,
jesteś poetą i masz wyrobiony język, a ja poetką
nie jestem, ale niedługo wyrobią mi dowód.

Powiedziała: ojciec kupi mi samochód
na osiemnastkę, będziesz czytał mi wiersze
na tylnym siedzeniu, może nawet dam ci
się pocałować, zakochałam się kiedyś w poecie,
a on całował, całował. Jesteś poetą. Z przerwą
między jednym guzikiem, a kolejnym wersem,
z przerwą na złapanie za tyłek.

Więc opowiedziałem jej o miejscu, w którym
zostaniemy przyjaciółmi. Między jednym
pocałunkiem, a kolejnym wierszem.

Po ludzku, w jakimś zaułku, będziesz paliła
papierosa, wcześniej usta zamoczysz w ciepłym
piwie, pokażę ci sztuczkę ze znikającą monetą,
nie odgadniesz co chowam teraz w dłoni.

Wiersze

Stażysta II: przede wszystkim

Siódma trzydzieści przez następne pięć miesięcy. Autobus.
Pokój kierownika pozostał niedokończonym epizodem. Dziś
jestem obok. Jestem ponad wszelką wątpliwość w pokoju obok.
Obok ciebie. Ósma dwie. Włączyli ogrzewanie. Zimny poniedziałek.
Mógłbym cię rozgrzać, maleńka. Nie mogę. Ani nie chcę rozgrzewać.
Ania czyta gazetę sprytnie ukrywając ją pod blatem biurka.

Włączyć komputer. Przynieść jakieś teczki. Wpisywać. Dopisywać.
Najchętniej popisać się przed tobą. Podpisać ważny dokument.
Zaistnieć choćby na chwilę. Poczuć się ważnym. Poczuć wagę
twojego ciała, maleńka. Czujne koleżanki węszą podstęp. Teraz
nie uda się przełamać lodów. Ale już na firmowej wigilii
przełamiemy się opłatkiem. Będę ci życzył i będę życzył sobie.

Teraz po teczki. Zostały trzy, więc prędzej. Jeszcze herbata.
Ale tylko ekspresowa. Bo czas nagli. Bo czasem lubię ekspresem.
Wycieczki w nieznane. Nie po to, aby odkryć prawdę. Po nowe doznania,
nowe smaki i kuszący zapach. Zapach twoich perfum, maleńka.
Smak herbaty mieszający się ze smakiem twoich ust. Podnieść głowę
z biurka. Obudzić się jednocześnie usypiając fantazje. Do pracy

bo na zegarze zbliża się dziewiąta. Komputer zawiesza się, gdy
wchodzisz do pokoju. Zawieszam wzrok na tobie. Tłumaczę: to nie komputer,
zawiesił się program, zawiesił się program za dwa miliony złotych.
I przez chwilę w owym zawieszeniu pozostanie. Zawieszenie broni po
zebraniu u kierownika. Chwilowa pustka, którą usilnie staramy się wypełnić.
Chcę zawiesić obraz martwej natury w naszym domu za dwa miliony złotych.

Czy uda się naprawić ten program? Odparłem: chcę pozostawić po sobie ślad, chcę
choć przez chwilę zawisnąć z tobą poza czasem. A jeśli poza czasem, to gdzie?
A jeśli poza czasem to nie zapytam kiedy. Proszę! W ośrodku nie można
pracować bo zawiesił się program. Więc na górę do pokoju z serwerem. Zanim
do środka najpierw prośba o klucze. Prośba o klucz do Twojego pokoju
na najwyższym piętrze myśli. Dosyć. Splątany niepewnością otwieram drzwi.

Dosyć! Znowu widzę rysy twojej twarzy, niewyraźne linie tworzące kształt.
Serwer działa. Tu wszystko jest w porządku. Tu panuje ład, więc problem
leży gdzie indziej. Jeszcze nieznaleziony. Pokażę ci takie miejsce, w którym
na pewno się zakochasz. I zakochasz się we mnie, maleńka. Przywrócić program
do życia. Żyć mógłbym z tobą. I rozwiązywać problemy. Leżeć przy tobie,
na tobie, pod tobą. Bo takie mam marzenie, maleńka, żeby.

Na korytarzu tłum ludzi. Dziś czwarty, więc wypłacamy zasiłki. Dziś czwarty
w kolejce stoi blady mężczyzna. Ledwo trzyma się na nogach, wydawać się
może, że ledwo trzyma się po tej stronie ściany. Ściana jest stroma, ale
tak łatwo ją minąć. Zbyt łatwo. Komórka. Wibracje w mojej kieszeni, tak
jak wibracje w głowie przez ciebie przerywane. Nie mogę rozmawiać.
Rozwiązuję problem. Wiem! W ostatnim pokoju ktoś ładuje telefon.

Jedna sieć odłączona, aby inna mogła działać. Ta sieć ma kształt gwiazdy.
Jesteś częścią sieci, w którą mógłbym się zaplątać. Sytuacja opanowana. Można
uruchomić program. Można pracować. Dotykać klawiszy. Dotykać myszki, o tak.

(Nie zdradzę o czym pomyślałem. Nie zdradzę!)

Patrzeć w jasne mrugające oko. Wzrok psuje się z każdym dniem, ale
psują się też relacje, gdy próbujemy porozmawiać poważnie. Praca zaczęta.
Chyba wszystko ma jakieś uzasadnienie. Co o tym myślisz? Chyba wszystko
da się wyjaśnić skoro znaleźliśmy się tutaj w tym samym czasie. W tej samej
przestrzeni powietrznej.

Kaloryfery coraz cieplejsze. Myśli przerywane dźwiękiem telefonu. Lepiej
dźwiękiem twojego głosu, maleńka. Tyle ciepła masz w sobie. Więc chodź.
Już trzynasta. Zamknięte okienko informacji, jestem sam. A sam być nie chcę.
I nie umiem. Więc chodź. Kupiłem świeże ciasteczka. I sok z ananasów. Mogę
poczytać ci wiersze, zadać zagadkę, choć zagadką największą jesteś ty, maleńka.
Bo nie umiem czytać z twoich oczu. Jedynie z ruchu warg i ruchu bioder, gdy

mijasz mnie na korytarzu. Czy to wszystko jest tak nietrwałe, że jutro
o mnie zapomnisz? Zostaną wiersze, gdzieś na wysokiej półce twojej biblioteczki?
Ale nie ufaj tym wierszom. Trafiły pod twój dach. Trafiły tam, gdzie mógłbym
trafić ja. Znaleźć się na peronie własnych myśli. Nie czekać na pociąg
do ciebie. Myśli ukryte w walizce, z której uchodzi jasne przeraźliwie światło.

Wiersze

Stażysta I

I.

Wszystko zacina się jeszcze przed ósmą. Portier nie pozwala
wejść do budynku tłumowi stojącemu przed drzwiami. Zaciąłem się
przy goleniu, gwiazdko. Zanim przyjmę klientów, jeszcze do WC.
Dwa klucze. Mało czasu. Dużo wieczornego piwa.

(Zacięta walka z rozporkiem. Klaudia miała słuszność
mówiąc o spodniach na guziki.)

Więc siedzę w pokoju kierownika. Jak zwykle
od rana ciężkie powietrze, ale nie otwieram okna.
W drzwiach zacina się klamka. Zacina deszcz, puka i puka
w szybę. I tak cię nie wpuszczę, bo cię nie lubię!

(W pokoju obok koleżanki zaczynają pracę. Słychać
wrzawę na trybunach elektrycznych czajników.)

II.

Wrzące krople parują. Po chwili łączą się w pary.
Tylko nie puszczać pary z ust. Nie puszczać
parami do ubikacji. Żadnego romansu nie da się ukryć.
Piętnaście po ósmej. Poranna prasa. Krzyżówki

z nagrodami. Pani z okienka zepsuł się toster.
Ranne godziny. Nam nie uda się czasu odwrócić.
Za to odwracamy się od siebie. Błędne decyzje.
Błędne koła. Źle wypełnione wnioski.

(Kochanie, spójrz na mnie i wyciągnij
wniosek. Ja wyciągnę ćwiartkę, kochanie.)

III.

Opieka dla potrzebujących. Jak wypełnić ten wniosek?
A ona nie może opiekać. A ja nie mogę opiekować się
tobą. I tobą. Kiedy tyle spraw niezałatwionych
kiedy dyrektor żąda sprawozdania, ja nie zdaję

sobie sprawy. Nie zdaję sprawy tobie, rybko. Wejdź. Skoro już
przyszłaś powiedzieć dzień dobry. Wejdź. Tylko nie otwieraj okna.
Zaciąłeś się? Tak, zaciąłem. Zacięte rozmowy. Mamy tylko chwilę.
Nasza chwila nie będzie trwać wiecznie. Więc prędzej, malutka.

IV.

Wyobraź sobie niebo. Na niebie gwiazdy w woali chmur.
Telefon. Nie odbieraj. Noc trwa tak krótko. Nie odbieraj.
Wołali cię do czternastki. Pilna sprawa. Mówiłem.
Nie odbierać. Linia zajęta, zajęte dłonie trzymające

słuchawkę. Więc wyobraź sobie gwiazdy. Każda gwiazda
to czyjeś życzenie. Gdy gwiazda będzie spadać
za ciemny horyzont życzenie się spełni. Więc zabiorę cię
na oglądanie nieba, kwiatuszku.

Tak mnie nie poderwiesz. Nie tędy droga. Nie tędy.
Zagubiłem sens motylku. Zagubiłem go w plątaninie
twoich włosów. W tych myślach, które niechybnie da się
wyczytać z twoich oczu.

Tak mnie nie poderwiesz. Nie tędy droga. Ta droga
jest prosta, ale nieoznaczona. Tak łatwo pogubić się.
Zagubieni poszukują drogi, choć mają wyznaczone cele.
Muszą tylko trafić na właściwe szyny, promyczku.

V.

Po szynach suną pociągi wiozące węgiel. Jest ręka
na szynach umieszczona. Złamanie z przemieszczeniem.
Przemieszczenie w stronę światła. To nie ja pociągam
za sznurki. Pociągam nosem, przeziębiony.

Pociągasz mnie, i przeziębiona nie jesteś. Czas umyka
w domach towarowych. Uchyla rąbka spódnicy. Czas jest kobietą.
Czekam na pociąg od czasu do czasu. Pośpieszny. Domy towarowe
towarowe pociągi. Wielu mężczyzn lubi zabawić się czasem.

Wiersze

Seksbomba?

„To” miejsce odwiedziło stado dzikusów,
po nich konnica, wojska rakietowe,
dywizja pancerna i leśne bojówki.

Na koniec saperzy –

to pewnie przez nich masz taką minę.
Choć rozbrojenie dawno ogłoszone,
ciągle zdarzają się niewypały.

Wiersze

Tam jest to miejsce

Przestało padać. Jest okno, które poznaję.
Iskra światła rozproszona przez kroplę rosy
zwęża źrenice czasu. Dystans wydłuża się
pozornie.

Obraz odwrócony. Kolejny opuszczony dom,
kobieta której nie było. Zabawy w piaskownicy
z dzieckiem, którego nie było także.

Życie pozornie płynie czasem. Zbyt wiele
wskazówek, zbyt wiele dróg usypanych
z ziaren piasku zamkniętych w klepsydrze.

Wiersze

Trzymanie na duchu

Utrzymuje nas państwo za nasze podatki
na tej sali, gdzie śpimy, leżymy,
czytamy gazety, jest dużo
pozornego śmiechu.

Nasze ciepło nierejestrowane
w dłoniach żon ani matek,
jedynie na wykresie temperatury
w karcie ogólnej.

Na ścianie telewizor z otworem
na dwuzłotówki. Tadek wrzuca trzy,
przedłużając nam czas
o kolejne dwanaście godzin.