Wiersze

ZZA

Kiedy zaczął mamrotać drżał, najpierw ręce i głowa,
skrzypienie sprężyn stawało się regularne.
Nogi samowolnie uderzały w barierki. Kilka razy wstawał
nieświadomy i zrzucał z szafek nieswoje rzeczy.

Zabrał mi książkę i rozlał herbatę. Kiedy znowu wyrwał igłę
kroplówki, wybiegł z budynku, od razu wezwaliśmy siostry.
Dopiero portier przy bramie zdołał go zatrzymać.

Przywiązany bandażami do łóżka odgrażał się, że ma kolegów.
Wrzeszczał, że te kurwy, co go związały zapierdoli.
Później wołał syna i żonę. Jęki sześćdziesięciolatka
wylegające na korytarz.

Nie daliśmy mu żyletki ani noża, o które błagał.
Jeszcze nas zarżniesz chuju, jak zaśniemy.